Sesja portretowa. W co się ubrać. Biała sukienka z vintage
Sesja portretowa w białej sukience
Coś czym bardzo chcę się z wami podzielić. Zacznę globalnie, a skończę lokalnie :)
Do sesji podchodzę minimalistycznie. Jesteś Ty i ja, moje studio i światło, malowane tła… To punkt wyjścia. Stałe elementy.
Gdy rozmawiamy przed sesją polecam naturalne kolory: biel, beże, kolory ziemi. Niezmiennie wymieniam fakturę: koronki, len, tłoczenia. Zdecydowanie przedkładam je nad krzykliwe wzory i kolory. Choć oczywiście istnieją wyjątki. Ale o ekstrawagancji innym razem.
Zasada, która zawsze się sprawdza: ważniejsza jakość tkaniny niż ilość ubrań.
Zachęcam do minimalizmu. To gwarancja klasycznej elegancji i podkreślam, że przede wszystkim tworzymy portrety. Portrety są o Tobie, a ubrania lub ich brak to tylko rama.
Nie wysyłam Cię na specjalne zakupy. Zachęcam do przejrzenia szafy. Swojej a może Siostry lub Przyjaciółki.
Rozmiar nie zawsze ma znaczenie, jestem Twoim iluzjonistą i potrafię dopasować rzeczy, które czasem trochę nie pasują (mowa dalej o rozmiarze a nie stylu - ten powinien być Twój i powinnaś się z nim identyfikować, czytaj czuć się dobrze).
Tak więc pracowałam już z sukienkami, które odmawiały by się dopiąć i takimi, które żyły własnym życiem. Agrafki, klamry, paski, na stoliku pod ręką.
Emilia po kolei wyjmowała rzeczy na wieszaki. I na koniec, z małym przekonaniem, wyjęła sztos !! Białą sukienkę - uszytą z tkaniny przypominającej mi pianki marshmallows. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba zapiszczałam z radości!
Ta sukienka, prosta, piękna, oryginalna, znaleziona kiedyś w sklepie vintage czekała na swój dzień. To był ten dzień właśnie. Zainspirowała nas do zabawy i w rezultacie wyjątkowych portretów. Jednych z moich ulubionych.
Do czego zmierzam tą opowieścią?
Dziękuję, dobre pytanie. Pociągnąłem wiele wątków.
Sesja nie wymaga wielkiego nakładu inwestycyjnego, żeby naprawdę dobrze się do niej przygotować. Wystarczy, że będziesz otwarta na eksperymentowanie i trochę poszperasz w szafach. Potraktuj sesję jak okazję na poznanie siebie. Pozwól sobie na to. Trochę tak, jak to robiłaś z koleżanką w dzieciństwie. Odegraj rolę. Pobaw się swoim wizerunkiem.
Zapytałam o to Emilię i oto co powiedziała:
“Sięgnęłam po tę sukienkę w ostatnim momencie. Przeleżała jakiś czas na dnie szafy i przyszło mi do głowy, że pora w końcu zrobić z niej jakiś użytek. Sesja wydawała się doskonałą okazją. Małgosia w trakcie zdjęć zaproponowała swoje czarne rękawiczki i….psa! Tak oto wyszła ze mnie femme fatale. Takiej siebie jeszcze nie widziałam !